TRUDNO CIË BYîO POKOCHAÊ, AMIGO... Dlaczego jest tak úle, skoro jest tak dobrze? Pytanie idiotyczne i groteskowe, ale od czego zaczâê tekst, który ma byê zupeînie rzeczowy i powaûny w tak kabaretowej wrëcz sytuacji. Nie wiadomo, co sië tak naprawdë stanie z Amigâ. Jej uûytkownicy budujâ najeûonâ drutem kolczastym barykadë, oddzielajâcâ "lamerów" od "elity", pecetowcy pëkajâ ze ômiechu, patrzâc na nas jak na nieszkodliwych maniaków. My zaô spokojnie i nonszalancko twierdzimy, ûe nasze maszynki to najlepsze komputery na ôwiecie, budujâc owo przekonanie na kruchych podstawach, jakimi sâ "odlotowe" demka, kiczowate obrazki i monotonne, jak przemówienia Wîadysîawa Gomuîki, muzyczne moduîy. Z góry zaznaczam, ûe nie zamierzam nikogo obraûaê, ale o tym póúniej. Na razie chciaîbym spojrzeê na Amigë z pozycji przeciëtnego uûytkownika, który do (nazwijmy to nieco eufemistycznie) profesjonalnej, a w kaûdym razie zawodowej pracy z tym komputerem zostaî niejako zmuszony. Moûe sië mylë, ale taki punkt widzenia pozwala najobiektywniej stwierdziê, czemu coraz wiëcej ludzi zapomina o Amidze, przesiadajâc sië na pecetowe klony. Cztery lata temu wraz z grupâ zapaleïców "wyprawiîem sië z motykâ na sîoïce" -- konkretnie zaô podjâîem sië zadania stworzenia lokalnej miejskiej stacji telewizyjnej, emitujâcej swój wîasny program i telegazetë. Udaîo sië i obecnie nasza telewizja "chodzi jak burza", ale doôwiadczenia nabyte po drodze sâ syntetycznym skrótem dziejów Amigi w Polsce. Kompletujâc sprzët do studia telewizyjnego naleûaîo pomyôleê o komputerze zarówno do oprawy graficznej programów, jak i emisji telegazety. Jasne, ûe jedynym komputerem, który mógî speîniê te zadania, byîa Amiga. W owym czasie pecety nadawaîy sië do tworzenia grafiki, tak jak trabant do rajdu Camel Trophy. Nabyliômy wiëc dwie "przyjacióîki" -- A2000 i A500. Przyznajë sië bez bicia, ûe z Amigâ przedtem nie miaîem do czynienia -- znaîem jâ tylko z kilku artykuîów, przeczytanych w jakichô komputerowych czasopismach. Poczâtkowy zachwyt przerodziî sië szybko we wôciekîoôê i chëê obîoûenia klâtwâ firmy Commodore. O zakupie jakiegokolwiek licencjonowanego oprogramowania moûna byîo jedynie pomarzyê. W dziedzinie osprzëtu byîo podobnie. Przez wiele miesiëcy szukaîem firmy, która sprzedaîaby mi genlock, skaner i twardy dysk. Nawiasem mówiâc, przy oprogramowaniu, którym wówczas dysponowaîem, owe urzâdzenia byîy raczej zbyteczne. Software wyglâdaî imponujâco (zaznaczam, ûe ze zdobyciem tych "cudeniek" teû byîy kîopoty): Deluxe Paint III, Demo Maker i gwóúdú programu -- Video Generic Master -- program, który pozwalaî zapëtlaê rozmaite rodzaje scrollingu. Za pomocâ owego VGM-a emitowaliômy telegazetë (czcionki pracowicie spolszczaîem systemowym FED-em). Osobny cyrk byî z wirusami, zwîaszcza zaô z Saddamem, który panoszyî sië bezkarnie. Programy antywirusowe i inne narzëdzia naleûaîy do rarytasów trudnych do zdobycia. Îatwo sobie wyobraziê ogólny efekt tego wszystkiego -- byîo to chyba troszkë ûaîosne. Najbardziej wôciekaîo mnie to, ûe doskonale zdawaîem sobie sprawë z moûliwoôci drzemiâcych w "przyjacióîce" -- cóû z tego, skoro nie dawaîo sië ich wydobyê. Naleûy jeszcze wziâê pod uwagë, ûe polskojëzycznej literatury, dotyczâcej Amigi, nie byîo wówczas na rynku. Do wszystkiego trzeba byîo dochodziê samodzielnie. Maîo nie oszalaîem z radoôci, gdy po zdobyciu programu TV Show udaîo sië za pomocâ jego "plejki" skleciê telegazetë z grafikâ, wykonywanâ Deluxe Paintem. Zapewne ktoô obdarzony wiëkszym niû mój talentem informatycznym potrafiîby osiâgnâê lepsze efekty. Ja jednak w nawale pracy nie miaîem czasu na mozolne wgryzanie sië w tajniki systemu i samodzielne programowanie. Potrzebne mi byîo po prostu wygodne i funkcjonalne narzëdzie do pracy. Niestety, ubogo skonfigurowana i oprogramowana Amiga takim narzëdziem nie byîa. W wiëkszych miastach, gdzie istniaîo jakieô konkretne amigowskie ôrodowisko, gdzie dziaîaîy rozmaite kluby i gieîdy sytuacja naturalnie wyglâdaîa o wiele lepiej. W Kwidzynie jednak w owym czasie zdobyê moûna byîo jedynie gry -- tego towaru istotnie nie brakowaîo. Znajomi pecetowcy patrzyli na mojâ szarpaninë z pobîaûliwym uômiechem. Wcale sië im nie dziwië, twardy dysk i solidne oprogramowanie byîo dla nich standardem. Sklepy oferujâce wszystko, co tylko moûliwe, do peceta znaleúê moûna byîo co parë kroków. Fakt -- za pomocâ ich maszyny nie daîo sië wykonaê najprostszej nawet animacji -- o takim programie jak choêby Deluxe Paint mogli sobie jedynie pomarzyê. Kolorowe obrazki to jednak nie wszystko. Z czasem sytuacja zaczëîa sië poprawiaê. A1200 z twardym dyskiem to juû niezîe narzëdzie do pracy. W tej chwili kolega, który zajmuje sië oprawâ komputerowâ programów naszej miejskiej telewizji, dysponujâc wcale nie nazbyt rozbudowanâ A1200 tworzy grafikë nie gorszâ niû ta, którâ widzimy w publicznej telewizji. Jednak te pierwsze pionierskie lata narobiîy sporo zîego. Wiele osob rozczarowaîo sië wówczas do Amigi i wybraîo inny komputer. Znam ludzi zajmujâcych sië zawodowo pecetami, którzy twierdzâ, ûe Amiga jest naprawdë ôwietna -- cóû z tego, skoro sîabo oprogramowana -- jedyne profesjonalne programy dla naszego ukochanego komputera sîuûâ do tworzenia i obróbki grafiki. Tego Amidze nie moûna odmówiê, ale -- jak juû wspominaîem wczeôniej -- nie samâ grafikâ czîowiek ûyje. Ja sië zawziâîem i zostaîem przy Amidze. Kocham ten komputer, nie jestem jednak zaôlepiony i widzë, co dzieje sië na rynku pecetów. Czy sië to komuô podoba, czy nie -- "blaszaki" rozwijajâ sië niezwykle dynamicznie. Jeszcze niedawno mogliômy zakasowaê je moûliwoôciami graficznymi Amigi -- teraz juû nie. Takûe i na tym polu uûytkownicy PC nie majâ kompleksów. Natomiast my w dziedzinie np. DTP jesteômy daleko z tyîu. Pracowaîem na wielu amigowskich edytorach tekstu -- jest wôród nich wiele dobrych -- jednak w porównaniu z najnowszymi programami dla PC sâ po prostu przeciëtne. Nie bez znaczenia jest teû fakt, ûe "blaszanki" szybko taniejâ. Za sumë potrzebnâ do solidnego skonfigurowania Amigi moûna juû kupiê peceta o analogicznych jak ona moûliwoôciach graficznych, (naturalnie do zastsowaï telewizyjnych nie bëdzie sië nadawaî, ale przecieû stosunkowo niewielu ludzi dziaîa w dziedzinie desktop video). No i co nie jest bez znaczenia, bëdzie to maszyna szybka oraz dobrze oprogramowana. Nie ma co ukrywaê -- w tym momencie komputer zgodny ze standardem PC, kupiony za trzydzieôci kilka milionów jest bardziej uniwersalny niû Amiga. Mogë uûywaê go np. do celów DTP, do projektowania ukîadów elektronicznych, mogë nieúle "pogierczyê" i zajâê sië obróbkâ grafiki -- o jakoôci nie gorszej niû amigowska. Argument, ûe Amiga jest taïsza, zdecydowanie odpada -- nikt chyba nie myôli o powaûnej pracy na "goîej" Amci, a rozszerzenia pamiëci, dopalacze, napëdy CD i twardziele kosztujâ... Najwaûniejsze jest jednak coô innego -- nabywajâc peceta ma sië pewnoôê, ûe nie zabraknie do niego osprzëtu i programów. W wypadku Amigi pewnoôci tej nie mamy. Istotne jest to, ûe produkcjâ Amigi zajmuje sië tylko jedna firma, bëdâca w stanie zrobiê z tym komputerem, co jej sie tylko spodoba. Natomiast taki np. IBM moûe spokojnie zwinâê interes i nikt z uûytkowników PC na tym nie ucierpi. Poza tym Amiga na polskim rynku sîuûy nie tylko do grania jedynie dziëki grupie wspaniaîych zapaleïców -- ludzi skupionych wokóî redakcji Magazynu AMIGA. Gdyby nie oni, my, przeciëtni uûytkownicy Amigi, moglibyômy tylko marzyê o takich rzeczach jak spolszczony system operacyjny, (nawiasem mówiâc, z lipcowego numeru MA dowiedziaîem sië, ûe polskie Locale to juû przeszîoôê) czy moûliwoôê robienia wydruków z polskimi znakami. Jest to piëkne, godne podziwu i romantyczne, ale czy tak naprawdë normalne i funkcjonalne? Pachnie to trochë partyzantkâ. Co do drukarek, jest tu osobny problem. Chciaîem kupiê sobie najnowszâ atramentówkë HP-DeskJet 540. Niestety, raczej zrezygnujë z tego zakupu. Powód jest prosty -- caîe sterowanie drukarkâ odbywa sië na drodze programowej. Mimo polskiego sterownika preferencje wydruku Workbencha nie pozwolâ mi na peîne wykorzystanie moûliwoôci tej zgrabnej i funkcjonalnej drukareczki. Nie mam moûliwoôci drukowania w trybie "oszczëdnoôciowym" i wychodzi na to, ûe iloôê atramentu potrzebna do wydrukowania np. Wordworthem jednej strony formatu A4 wystarczyîaby na okoîo 3-4 strony wydruku jakimkolwiek pecetowym procesorem tekstu. Ôwiat jest juû tak urzâdzony, ûe wygrywa niekoniecznie to, co najlepsze, lecz to, czego jest najwiecej. Ludziom, którzy proszâ mnie o radë, jaki komputer kupiê do domowej póîprofesjonalnej pracy, polecam Amigë -- jednak w gîëbi duszy uwiera mnie drobne ziarenko wâtpliwoôci. Tym bardziej, ûe sieê sklepów, sprzedajâcych Amigë i potrzebne do niej akcesoria, zaczyna sië kurczyê... Niekorzystnie -- w porównaniu z rynkiem dla PC -- wyglâda teû sprawa programów wydawanych na CD-ROM-ach. W wypadku Amigi sâ to gîównie kolekcje grafik, tekstur, obiektów itp. Bardzo to miîe, lecz skrëca mnie z zazdroôci, gdy widzë, co na srebrnych krâûkach ma mój znajomy kloniarz -- doskonaîe profesjonalne programy do nauki jëzyków, encyklopedie, atlasy, pîyty zawierajâce np. historië ôwiatowego kina z bardzo dobrej jakoôci fragmentami filmów. Moûe sië mylë, moûe i dla Amigi istniejâ analogiczne wydawnictwa -- jeûeli tak jest, to apelujë do redakcji MA -- piszcie o takich programach zamiast zamieszczaê recenzje pîyt CD z rozebranymi panienkami (vide MA z lipca 95). Jak wyglâda panienka bez odzienia, kaûdy wie, chyba wiëc szkoda cennego miejsca w czasopiômie na tego typu artykuîy. Najwiëkszy zaô ûal mam do ludzi ze scenowej Elity. Doprawdy -- mówië to bez krzty ironii -- jestem peîen podziwu dla ich umiejëtnoôci. Dlaczego jednak ograniczajâ oni swojâ dziaîalnoôê do tworzenia demosów, obrazków i moduîów. Przecieû znajâc tak dobrze tajniki programowania, moûna tworzyê pereîki, które dorównajâ, a nawet przegoniâ moûliwoôciami programy pisane dla komputerow PC. Problem ten poruszaî w jednym z numerów MA kolega Miklesz -- doprawdy znakomity znawca Amigi. Jedno z jego stwierdzeï niezwykle mnie zbulwersowaîo -- otóû, powiedziaî on, ûe gdyby elitarnym scenowcom ktoô zapîaciî, to pisaliby ôwietne programy. Zgadzam sië -- nikt nie bëdzie pracowaî za darmo, ale czy doprawdy jest to problem nie do rozwiâzania? Czy np. pod skrzydîami Magazynu AMIGA nie moûna stworzyê firmy skupiajâcej takich specjalistów? Obecnie polskie programy pisane gîównie w AMOS-ie nie potrafiâ, niestety, nikogo "rzuciê na kolana". Organizujâc rozmaite konkursy na dema i moduîy nie wyprowadzimy nigdy Amigi na szersze wody. Pozostanie ona elitarnâ zabawkâ, ewentualnie komputerem uûywanym jedynie w studiach telewizyjnych (nawiasem mówiâc, nie jest pewne, czy i z tego terenu nie wyprâ jej "blaszanki" i Macintoshe). Przez ostatnie cztery lata poznaîem nieúle Amigë i nie zamierzam z niej rezygnowaê -- nawet jeôli sytuacja zawodowa zmusi mnie do zakupu "blaszaka" czy Maca nie pozbëdë sië swej "przyjacióîki". Nie dziwië sië jednak specjalnie ludziom, którzy nie majâ przekonania do komputerów z amigowej rodzinki. Natomiast co do "wojny" pomiëdzy uûytkownikami pecetów i amigowcami sprawa ta jest niepotrzebnie rozdmuchiwana. Ludzie rozsâdni potrafiâ spojrzeê na obydwa modele komputerów obiektywnie -- np. w jednym z pecetowskich czasopism (tytuîu nie podajë, by nie zostaê posâdzony o chëê robienia komuô reklamy) znalazîem bardzo pochlebny opis Amigi 4000. Na koniec tego moûe nieco przydîugiego tekstu chciaîbym zwróciê sië osobiôcie do Kolegi Miklesza. Chodzi mi konkretnie o jedno ze sformuîowaï, którego uûyî w ognistym sporze z panami Orzechowskim i Ertmanem. Drogi Kolego Miklesz! Szanujë bardzo Twojâ wiedzë i gîëbokie przywiâzanie do Amigi. Jednak pisanie o kimô (mam na myôli Twój list z lipcowego numeru MA), ûe jest plagiatem Korkiego, to cios poniûej pasa. Powiedz mi, drogi Kolego Miklesz, kto upowaûniî Cië do naigrawania sië z ludzi cierpiâcych na zespóî Downa? W tym momencie nie obraziîeô pana Ertmana, lecz pozbawiîeô godnoôci wszystkich ludzi takich jak Korki. Jest to szczególnie oburzajâce, gdy przypomnimy sobie artykuî "Amiga i niepeînosprawni" z czerwcowego numeru MA. Wiecej umiaru i taktu Kolego Miklesz. Nie sprowadzaj Magazynu AMIGA do poziomu brukowego pisemka. Jacek Sadkowski