Muszę to w końcu jakoś odreagować. Trudno mi znieść, że w Polsce na dziennym porządku są gwałty, rozboje, kradzieże, pobicia, morderstwa etc. Gdy rozma- wiałem o tym z kumplem, jednogłośnie orzekliśmy, że główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest kalectwo polskiego prawa karnego, niemrawość policji oraz idiotyczne ogłaszanie schwytanych przestępców jako osób niepoczytalnych, z zaburzeniami osobowości - i ich wypuszczanie, by sobie dalej rozrabiali. No i że nasza policja blado wypada w porównaniu wyposażenia, sprzętu, broni, samochodów wobec szeroko rozumianego "uzbrojenia" przestępców.
W normalniejszych państwach nie do pomyślenia nawet jest sytuacja, by emeryt myślał o specjalnym popełnieniu jakiegoś wykroczenia, by poprawić - tak! Pop- rawić! - swoją sytuację materialną. Bo oto polski emeryt pracował uczciwie i ciężko całe życie, by w nagrodę otrzymywać skromniutką emeryturkę, ułamek tego, na co w rzeczywistości zasłużył. I pewnego dnia czyta w np. "Angorze", jaką sytuację materialną mają przestępcy trzymani w więzieniach. Video, kom- putery, co poniektórzy mają jako karę tylko to, że nie wolno im wyjść poza własny apartament. Dodatkowo dzienny koszt utrzymania jednego więźnia jest dużo większy niż emeryt dziennie może wydać na siebie. A w więzieniu by się nim zaopiekowali, dawali mu pyszniutkie dania, na które żyjąc uczciwie poz- wolić mógł sobie od święta.
Niedawno w moim mieście skini pobili i zmasakrowali żyletkami twarz mężczy- źnie. Wcześniej policja rozdzieliła przyszłego nieszczęśnika od zwyrodnial- ców. Ale odjechali, a skini dogonili pechowca i zostawili mu bliznę na całe życie.
Sklep komputerowy mojego znajomego został okradziony na Mikołajki - 6 grud- nia. W końcu Mikołaj musi skądś brać te prezenty. Minął tydzień, dwa a sprawą jeszcze nikt na dobre w policji się nie zajął.
Pewnemu facetowi zamieszkującemu dzielnicę domków jednorodzinnych skradziono wieżę HI-FI firmy Sony. Po miesiącu otrzymał pismem poleconym zawiadomie- nie od prokuratury, że sprawa uległa zawieszeniu z powodu... nieodnalezienia złodzieja.
To fakty z mojego miasta, około 80 tysięcznego. Z ostatnich trzech miesięcy. Malutka część, oczywiście. Każdego wieczoru, jak donosi lokalna gazeta, "naj- trudniej jest przeżyć w okolicy sklepu monopolowego nieopodal dworca kolejo- wego". A miasto w którym mieszkam, Kędzierzyn-Koźle, należy do względnie bez- piecznych w naszym kraju.
Teraz kilka przykładów z "Angory". Numer 4 z 26 stycznia 1997.
Oto dwaj siedemnastoletni młodzieńcy z Pabianic (ta sprawa została poruszona w wiadościach) założyli się, który będzie lepszy i pierwszy... zabije człowie- ka. Zaatakowali rozbitymi butelkami dwóch przechodniów. Stanisław S. ojciec dwunastoletniej dziewczynki i siedemnastoletniego chłopca wykrwawił się na śmierć na skutek ran ciętych i kłutych na twarzy i szyi. Do domu dzieliło go trzysta metrów. Paweł P. nie mógł zasnąć, wyszedł więc na nocny spacer. Sto pięćdziesiąt metrów od jego domu siedemnastolatkowie po zapytaniu o papierosa zaczęli okładać szkłem i pięściami spacerowicza. Przeżył tylko dzięki temu, że zdążył zemdleć zanim go wykończyli. Złapano ich, umieszczono w poprawczku. Oboje są spokojni o swoją przyszłość. Są pewni, że czyn, którego się dopuścili da im rangę "twardzieli" wśród ludzi poprawczka. Nie kryją, że przy pierwszej sposobności uciekną z zakładu. Wykazują zero skruchy.
We Wrocławiu członkowie młodzieżowego gangu skopali na śmierć oficera, który zwrócił im uwagę, że nie powinni załatwiać potrzeb fizjologicznych w bramach.
W Częstochowie dziesięcioosobowa grupa nastolatków w wieku 15-17 lat pobiła przypadkowego przechodnia. Jednego z napastników zatrzymał patrol policyjny. Koledzy postanowili go odbić. Odbyła się bitwa, w której nastolatkowie dobyli noży, a policjanci broni służbowej. Policja wezwała posiłki.
Piętnastolatek z Nowej Huty pobił śmiertelnie 43-letniego bezrobotnego. Doko- nywał też napadów, atakując młodsze dzieci młotkiem i nożem.
W Krakowie siedmioosobowy gang młodocianych zażądał od piętnastolatka czapki z daszkiem. Wobec odmowy napastnicy skatowali opornego i jego dwóch kolegów powodując u jednego z nich otwarte pęknięcie czaszki i uszkodzenie mózgu.
We Wrocławiu dwie czternastolatki zaplanowały morderstwo koleżanki z klasy. Wyprowadziły ją nad rzekę i zadźgały finką. Potem odwiedziły jej matkę twier- dząc, że szukają Agnieszki.
Tak więc coraz więcej młodocianych wkracza na drogę przestęczą. Są w pełni świadomi, że w najgorszym wypadku trafią do poprawczaka, który moim zdaniem resocjalizacji nie służy. Celowo wybrałem przykłady z młodocianymi. Oni wszak wzorują się na dorosłych. W moim ulubionym tygodniku, "Angorze" właśnie, w każdym numerze są doniesienia o zuchwałej, bezkarnej działalności prze- stępczej. Polecam lekturę. Zwłaszcza stopkę "Grandy z wokandy".
Uważam, że wszystko należy rozpatrywać z wielu punktów widzenia. O ile młodo- ciani przestępcy z rodzin alkoholików, nierobów, rodzin patologicznych mają wątpliwe dla mnie usprawiedliwienie, to zupełnie nie moge zrozumieć postępo- wania ludzi (z trudem tak ich nazwałem) z tzw. rodzin społecznie przystoso- wanych. Nie chce mi się wnikać w przyczyny popełniania przestępstw typu po- bicie, morderstwo, wyłudzanie pieniędzy, bo zapewne każda wyda mi się idio- tyczna i bezsensowna. Napiszę teraz to, co chciałem nakreślić od początku owego artykułu.
W rozmowie z kumplem wypowiedział on słowa "W naszym kraju nie ma teraz żadnego sumienia. Zero karności i odpowiedzialności". Stwierdzenie bardzo ogólne, lecz trudno z nim się nie zgodzić. Otóż dla mnie nie ma najmniejszych wątpliwości, że istnieje wręcz obowiązek przywrócenia kary śmierci. Jak świetnie ujął to mój kumpel "Człowiek, który zabił, zgwałcił, bez powodu pobił i okaleczył drugiego człowieka dla mnie już nie istnieje. Kula w łeb i tyle". Drakońskie to by było, ale ja również uważam, że recydywistów uleczyć się nie da. I niech humaniści przestaną idealistycznie wierzyć w "nawrócenie" ciężkich przestę- pców. To prawie niemożliwe. Zaostrzenie przepisów prawa karnego byłoby kolej- nym lekarstwem na plagę bandytyzmu, "kieszonkowstwa" - w ogóle przestępczości. Gdybym miał coś do powiedzenia w sprawie przepisów sądowych to zlikwidował- bym wyroki, tak często teraz orzekane, w zawieszeniu na x lat. Żadnych "za- wiasów". Dlaczego we Francji tak wpływowa osoba jak Bernard Tapie dostaje ciężki wyrok sądowy a u nas synowie byłego prezydenta Wałęsy przyczyniali się do ewidentnych naruszeń prawa i - to i tak wiele, jak na polską "normalność" - otrzymywali łagodne wyroki w zawiasach? Czy to ma być konstytucyjna równość obywateli w "demokratycznej" Polsce? Naturalnie każda sprawa trafiająca do sądu winna być porządnie badana, omawiana w trakcie rozprawy. Ale nie rozu- miem uznawania faktów, jak "w stanie nietrzeźwym" i "oskarżony ma problemy psychologicznej natury" za czynniki łagodzące. Silne wzburzenie, zła ocena sytuacji etc. - te czynniki można za łagodzące uznać. Bo miejscem ludzi niepo- czytalnych powinien być zamknięty szpital psychiatryczny, a pijaństwo nie stanowi dla dla mnie usprawiedliwienia przewinień popełnionych w tym stanie. Jeśli ktoś pije nałogowo i do nieprzytomności, a przy tym ma skłonności do "rozrabiania" w bardzo ciemnym tego słowa znaczeniu, to albo odwykówka, albo picie w pomieszczeniach zamkniętych. Wówczas nie byłoby po morderstwie czy pobiciu wyroku uniewinniającego... bo oskarżony nie był w stanie odpowiadać za swoje czyny. Na szczęscie większość pijaczków w stanie "lekkości" ma tylko poprawiony humorek i daleko im do szukania zaczepki. Moim marzeniem jest powołanie Komisji do Spraw Zwalczania Machlojek Posłów i Senatorów. Ciekawe o ile zmniejszyłaby się średnia zainteresowanych na posadkę posła. W tej chwili wynosi ona 19,1 osoby na jeden fotel (za Angorą nr5 z 2 lutego 1997). Ale to nie o polityce pisać miałem. Kolejną zmianą jaką w mojej opinii wprowadzić należy jest celowe pogorszenie warunków panujących w więzieniach. Zmniejszenie wydatków na jednego więźnia. Uważam, że przestępcy zasługują na przebywanie w chlewie a nie w swoich prywatnych, luksusowych apartamentach.
Jestem zdania, iż konsekwentne stosowanie brutalnych wręcz metod wobec ludzi notorycznie popełniających wykroczenia ostudziłoby zapały co po niektórych osobników chcących wejść na ścieżkę bezprawia. Bo dotąd nielegalne procedery są bardzo opłacalne, zresztą zawsze były i będą. Ale jestem prze- konany co do tego, że ostre zaostrzenie prawa w dużym stopniu przyczyniłoby się do zatrzymania rozszerzającej się plagi bezpiecznego i niekaralnego uprawiania "łotrostw".
Niewykluczone, że to wszystko to niestety tylko utopijne marzenia. Bo przecież Sejm swoimi ustawami ułatwia niepraworządnym ich działalność. Poza tym społeczeństwo polskie jest niemalże całkiem niewrażliwe na wypadki, które nie dotyczą ich samych. Do wymierających scen należy interwencja przechodniów gdy obok ktoś dostaje z kija baseballowego w łeb. Należy zdać sobie sprawę, że kiedyś to my możemy dostać bez powodu od agresywnych świrów, że może zostaniemy okaleczeni na całe życie przez bezmyślnych wyrostków - i przy obe- cnej skuteczności policji i śmiechu wartego karania sądowego na pewno łotrzyków należna im sprawiedliwość nie dosięgnie.
by Elessar
K-Koźle, 20-22 luty 1997